Czas szybko ucieka. Zwłaszcza w grudniu. Tak naprawdę nie mam czasu na refleksje czy podsumowania. Każdego dnia obiecuję sobie, że coś napiszę i ciągle mi się nie składa :) Aż nadszedł 31 grudnia i ... koniec roku zbiegł się z końcem wspomnień o podstawówce.
Bal na zakończenie ósmej klasy. Słowo "bal" zostało użyte na wyrost. Była to zwykła dyskoteka na sali gimnastycznej. Nie mieliśmy ani odpowiedniego oświetlenia, ani dekoracji. Ale i tak bawiliśmy się świetnie. Na listach przebojów ciągle królowały "Dmuchawce, latawce..." Urszuli. Szkolne sympatie miały możliwość poprzytulania się w tańcu :) Aż tu nagle... do szkoły dotarła wiadomość, że w budynku, w którym mieszkała nasza klasowa koleżanka wybuchł pożar. Wybiegliśmy ze szkoły i pędzili w kierunku domu koleżanki. Budynek płonął intensywnie. Straszny widok. Nasza zabawa zakończyła się mocnym akcentem. Tak naprawdę nie pamiętam zakończenia. Było mi bardzo żal koleżanki i jej rodziny. Remont jej mieszkania trwał parę miesięcy. Niedawno, w trakcie przygotowywania wystawy, natrafiłam na zdjęcie z pożaru. Kiedy trzymałam je w ręku, powróciły wspomnienia z tego ostatniego szkolnego wydarzenia. Przed nami było jeszcze rozdanie świadectw i egzamin do szkoły średniej. Zostawialiśmy za sobą dzieciństwo. Czas, który okazał się najlepszym, najbardziej beztroskim i ciekawym etapem życia.
A w moim życiu pojawiła się siostra... Urodziła się odrobinę za wcześnie. Kiedy przyszła na świat, miała zaledwie 36 cm i ważyła 1300 gram. Troszkę więcej niż torebka cukru. I ta kruszynka wyrosła na kobietę :) Kobietę, która przed dwoma tygodniami została matką bliźniąt.
Bal na zakończenie ósmej klasy. Słowo "bal" zostało użyte na wyrost. Była to zwykła dyskoteka na sali gimnastycznej. Nie mieliśmy ani odpowiedniego oświetlenia, ani dekoracji. Ale i tak bawiliśmy się świetnie. Na listach przebojów ciągle królowały "Dmuchawce, latawce..." Urszuli. Szkolne sympatie miały możliwość poprzytulania się w tańcu :) Aż tu nagle... do szkoły dotarła wiadomość, że w budynku, w którym mieszkała nasza klasowa koleżanka wybuchł pożar. Wybiegliśmy ze szkoły i pędzili w kierunku domu koleżanki. Budynek płonął intensywnie. Straszny widok. Nasza zabawa zakończyła się mocnym akcentem. Tak naprawdę nie pamiętam zakończenia. Było mi bardzo żal koleżanki i jej rodziny. Remont jej mieszkania trwał parę miesięcy. Niedawno, w trakcie przygotowywania wystawy, natrafiłam na zdjęcie z pożaru. Kiedy trzymałam je w ręku, powróciły wspomnienia z tego ostatniego szkolnego wydarzenia. Przed nami było jeszcze rozdanie świadectw i egzamin do szkoły średniej. Zostawialiśmy za sobą dzieciństwo. Czas, który okazał się najlepszym, najbardziej beztroskim i ciekawym etapem życia.
A w moim życiu pojawiła się siostra... Urodziła się odrobinę za wcześnie. Kiedy przyszła na świat, miała zaledwie 36 cm i ważyła 1300 gram. Troszkę więcej niż torebka cukru. I ta kruszynka wyrosła na kobietę :) Kobietę, która przed dwoma tygodniami została matką bliźniąt.
Pożar domu mojej koleżanki. 9 czerwca 1984 roku