środa, 22 maja 2019

Ostatni wpis datowany jest na 22 kwietnia, równy miesiąc temu. Brakuje mi czasu w zasadzie na wszystko. Dlaczego? Pojęcia nie mam, zawsze byłam dobrze zorganizowana. 

Dziś jest szczególny dzień, 69. urodziny mojej mamy. Chciałam pójść na jej grób i spędzić parę chwil, ale dzisiaj niebo płacze ze mną. Pogoda jest paskudna i dołująca. Ogólnie czuję się przemęczona i bez energii. Czekam na chwilę przerwy w opadach, żebym mogła zanieść mamie kwiaty. Za jej życia zawsze w dzień urodzin szykowaliśmy z rodzeństwem jakiś prezent. Za każdym razem mówiła nam, że niepotrzebnie wydajemy na nią pieniądze i że życzenia by wystarczyły. A potem widzieliśmy jak się cieszy upominkiem i każdemu powtarza, że to od dzieci. Kurcze, jaka ona była zawsze z nas dumna, z naszych nawet najmniejszych osiągnięć i sukcesów. I jak przeżywała z nami wszystkie niepowodzenia. A teraz nie mam komu się pochwalić ani komu pożalić. Tak bardzo mi jej brakuje. Dlaczego doceniamy ludzi dopiero po ich śmierci? Wydawało mi się, że mama jest nieśmiertelna i zawsze będzie z nami. Ciągle było coś ważniejszego i nie cierpiącego zwłoki od wizyty u niej. Szkoła, egzamin, harcerstwo, wyjazd, praca itd. Dziś rozumiem, że nie ma niczego ważniejszego od spotkania z drugim człowiekiem. Właśnie z mamą. Nie byłyśmy idealne, nasze relacje również nie. Miałyśmy odmienne zdania na różne tematy. Lubiłyśmy różne rzeczy. Wielokrotnie wściekałam się na jej słabości i wady. Ale wiedziałam, że jest, że w każdej chwili możemy się zobaczyć i nawet pokłócić. I wydawało mi się, że tak będzie zawsze, a przynajmniej jeszcze bardzo długo. Aż przyszedł moment, w którym wszystko się skończyło i straconego czasu już nie można nadrobić. Czuję się z tym paskudnie i tak już pewnie będzie do końca mojego życia. Depresja dopada mnie zwłaszcza w taki dzień jak dzisiaj, dzień jej urodzin, w którym nawet niebo ze mną płacze...