poniedziałek, 21 marca 2016

21 marca nieodmiennie kojarzy mi się z dniem wagarowicza. Różne były te dni. W zależności od pogody jak i od miejsca, w którym się znajdowałam. Świętowania czy może celebrowania tego dnia nauczyłam się w Myszkowie. Właśnie w pierwszy dzień wiosny wychodziliśmy całą klasą, wraz z nauczycielami za miasto. Głównym punktem programu były prażonki. Fantastyczne, regionalne danie :) Od wielu lat planuję zakup żeliwnego garnka do prażonek i ciągle mi nie wychodzi. To fantastyczne danie przygotowywali nam rodzice. A my targaliśmy ze sobą ciężki gar po to, żeby rozpalić za miastem ognisko i uprażyć w nim te pyszności. A w między czasie oddawaliśmy się przeróżnym zabawom na świeżym powietrzu. Kiedy wróciłam do Ząbkowic i przyszedł dzień 21 marca, ogromnie się zdziwiłam, że nikt nie idzie na wagary. Nikt ich nie organizuje. Niewiele czasu zajęło mi przekonanie mojej nowej klasy do ucieczki ze szkoły. Może nie poszliśmy w 100 %, ale była nas spora grupka. Zawędrowaliśmy na łąki za ogólniakiem. Tam rozpaliliśmy ognisko i spędziliśmy trochę czasu na rozmowach. A po powrocie, w szkole rozpętała się afera. Zostałam nawet posądzona o palenie papierosów :) Zresztą o palenie byłam posądzana wielokrotnie. Nic dziwnego? Niby tak, tyle, że ja nigdy nie paliłam i nadal nie palę papierosów :) Ale widocznie wyglądałam na palaczkę. Inne wagary, które utkwiły mi w pamięci miały miejsce już w technikum. Tu dostaliśmy małpiego rozumu i chcieliśmy zrobić coś niezwykłego. Poszliśmy więc na wagary zabierając ze sobą dziennik. Pierwsze miejsce, które odwiedziliśmy to klub w Grocie. Obejrzeliśmy tam wystawę malarstwa, a na dowód tego, że spędzaliśmy czas kulturalnie poprosiliśmy panią Basię o pieczątkę do dziennika. Potem odwiedziliśmy plebanię kościoła Św. Anny i też poprosiliśmy o pieczątkę. No i ta pieczątka była dla nas czymś na kształt gwoździa do trumny :) Władzom szkoły jakoś się nie spodobała. Aż dziw, że nikt z nas nie wyleciał ze szkoły. Najdziwniejsze jest to, że nie pamiętam jak ta nasza wyprawa się zakończyła.
Innych dni wagarowicza jakoś nie pamiętam. Widocznie nie wydarzyło się nic, co byłoby godnym zapamiętania. Za to dzisiejszy dzień wagarowicza spędziłam niezwykle przyjemnie... na "Wiosennym rajdzie przedszkolaków"!!!

piątek, 11 marca 2016


Dawno nie pisałam. Znowu ogarnęła mnie niechęć do komputera i internetu. Od czasu do czasu tak mam. Ci, co śledzą mój profil na facebooku powiedzą, że czasami jestem aktywna. Ale to wynik tego, że weszłam na wyższy level z telefonem. Stałam się posiadaczką smartfona. I stąd moja obecność w internecie i kontakt z wirtualnym światem. Moja aktywność ogranicza się do zdawkowego "lubię to" pod postami znajomych. 
Od ostatniego wpisu wiele się wydarzyło: urodziny, imieniny i dzień kobiet... Niespodzianki przygotowane przez bliskich. Wszystko bardzo miłe, z wyjątkiem pogody. I śmiało mogę powiedzieć, że ta niechęć do pisania spowodowana była pogodą. Cierpię na brak światła, słońca... pogodową deprechę. W takich okolicznościach nawet wspomnienia mi nie idą. 
Poprzestanę na tym krótkim wpisie :-)  Mam nadzieję, że niedługo powróci wena i będę kontynuowała swoją opowieść.