Ostatni dzień września... Wczoraj rozpaliłam w kominku, wiec wkroczyłam tym samym w okres grzewczy. Za pasem październik. Jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku.
Siódma i ósma klasa to okres, w którym najintensywniej uprawiałam turystykę górską. Zawdzięczam to nieżyjącemu już Stasiowi Beckowi i Januszowi Wójcikowi. Przynajmniej raz w miesiącu organizowali nam jakieś wyjście w góry. Pewnego razu, własnie w październiku pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Schronisko nazywało się "Wojtek". W naszych wyjazdach najfajniejszą rzeczą było to, że jechaliśmy w grupach złożonych z różnych klas.
W wyprawach w góry najważniejsze były buty. Ale czasy były trudne i kupienie odpowiedniego obuwia graniczyło z cudem. Z powodu złego obuwia, często z takich wypraw wracałam z kontuzją :) Ale to mnie nie powstrzymywało.
Ania T. ja i Renata oraz pies.
Zdjęcie zrobione w Szklarskiej Porębie
Chodząc po górach mniej ważne było poznawanie, a bardziej wspólne spędzanie czasu. Prawie każda z dziewczyn posiadała zeszyt z piosenkami. W trakcie podróży, czy to pociągiem, czy autobusem śpiewaliśmy piosenki. W trakcie wędrówki także. Teraz, zarówno w autobusie, pociągu czy innej formie przemieszczania się, w użyciu jest głównie kciuk. Takie czasy :)
Nie tylko zdobycie obuwia sprawiało kłopot. Marzeniem było posiadanie plecaka ze stelażem, kangurki, odpowiednich spodni. O mój turystyczny strój zadbała babcia Talarkowa. Z jakichś starych spodni przerobiła mi fantastyczne rybaczki. W kolorze khaki, zapinane pod kolanem na guziczki. Udało mi się w końcu skompletować wygodny, turystyczny ekwipunek. Ale najwięcej radości sprawiło mi kupienie butów typu pionierki. Były ciężkie i sztywne, ale służyły mi ponad dwadzieścia lat. Aż pewnego razu pożyczyłam je młodej sąsiadce do jakiegoś przedstawienia i już do mnie nie wróciły :(
Te buty były moją dumą !!!
Niestety zdjęcie pochodzi z internetu, bo moje buty zaginęły :(
W tych butach czułam się prawdziwą turystką. Nie straszne mi były błoto, kałuże, wertepy i inne przeszkody. No i skończyły się moje kontuzje.
Oprócz wyjazdów szkolnych, brałam udział w rajdach harcerskich. Jednym ze słynniejszych był Jesienny Rajd Grześków. "Grześki" był to Środowiskowy Krąg Instruktorski. Rajd był zwykle połączony z harcerską rywalizacją. Wyruszaliśmy w trasę, a po drodze wykonywaliśmy różne zadania. Nie wiem dlaczego, ale najmocniej utkwił mi jeden, zakończony w Nowej Rudzie. Może dlatego, że zakwaterowano nas w jakiejś szkole, na sali gimnastycznej. I nie wiem z jakiego powodu zostaliśmy w niej zamknięci i pozbawieni dostępu do wc. Chłopaki jakoś sobie radzili, dziewczynom było trudniej. Pamiętam jeszcze, że jednym z elementów tego rajdu było mycie znaków drogowych.
Czasami chciałabym wrócić do tych czasów beztroskiej młodości. Choć na krótką chwilkę...
Wyjazd do Szklarskiej Poręby.
Centralny punk zdjęcia zajmuje Stasiu Beck
a wszystkich w tyle ma zdaje się Asia :)
Jeden z harcerskich rajdów :)
Na tym zdjęciu wyraźnie widać moje buty :)
To wyjazd z koleżankami z pracy
wolna sobota i spontaniczny wyjazd
wieki temu :)
A potem zabierałam na wędrówki młodsze pokolenie.
To część mojej drużyny harcerskiej "Selena"