Koniec wakacji wiąże się z wieloma rozterkami. W każdym bądź razie ja je miałam. Z jednej strony było mi przykro, że wyjeżdżam z Ząbkowic, z drugiej, nie mogłam się doczekać spotkania z moimi szkolnymi i podwórkowymi znajomymi.
Wrzesień w 1981 roku był pogodny i ciepły. Przynajmniej na początku. Po rozpoczęciu roku szkolnego, wszystkich apelach i spotkaniach organizacyjnych wróciliśmy w do domów. Ciepły dzień zachęcał do zabaw na podwórku. Paru kolegów postanowiło pójść się wykąpać na stary, nieczynny basen. Nie znałam tego miejsca i nigdy tam nie byłam. Zresztą nie umiałam wówczas pływać i unikałam dzikich kąpielisk. Chłopcy wręcz przeciwnie. Poszli. Nie pamiętam wszystkich imion. Robert, mój rówieśnik, o rok młodszy od nas Zbyszek i jeszcze ktoś, kogo pamiętam jak przez mgłę. Na tym kąpielisku, w pierwszy dzień września, ponoć metr od brzegu... utopił się Zbyszek :( Strata kolegi w każdym wieku jest bolesna. Uczestniczyliśmy wszyscy w pogrzebie. To, co najbardziej zapamiętałam, to rozpacz jego rodziców. Mdlejącą matkę i podtrzymującego ją, przygarbionego, w jednej chwili postarzałego ojca... Zbyszek był całym ich światem. Długo starali się o dziecko i rodzicami zostali w bardzo dojrzałym wieku. Wyczekiwany jedynak miał wszystko. Mieć motorynkę w wieku 13 lat, to tak jakby teraz dostać na osiemnastkę samochód z salonu. Do tego drogi, nowoczesny sprzęt grający i wszystko, co tylko zapragnął. Wszystko to w jednej chwili przestało mieć znaczenie. Był... radosny i uśmiechnięty. A za chwilę obserwowaliśmy białą trumnę ginącą pod zwałami ziemi. Czasami nachodziły nas takie myśli, czy mogliśmy temu zapobiec? W moim krótkim życiu żegnałam już drugą osobę, która stała się ofiarą nieostrożności i zbiornika wodnego. Strach przed nieznaną wodą pozostał we mnie do dziś.
Po śmierci Zbyszka trochę rzadziej bawiliśmy się na podwórku. Przestaliśmy jeździć na wycieczki rowerowe, zwiedzać okolicę... W końcu przyszła zima. W pewien niedzielny, grudniowy poranek... zamilkły telewizory. Stała się rzecz straszna. Nie było "Teleranka"...
Stan wojenny widziany oczami dwunastolatki pozwolę sobie opisać później. Teraz kotka domaga się pieszczot. Korzysta z okazji, że ma wyłączność na głaskanie. Pies jest na spacerze :)