Kiedyś w wakacyjny poranek słuchałam Lata z Radiem, dziś zastępuje mi je Radio Pogoda :) Czasy się zmieniają i to pod każdym względem.
Dzisiejszy wpis chcę poświęcić ojcom. Minęły zaledwie dwa dni od dnia ojca, a już nikt o nich nie mówi. Powiedzenie, że matka jest najważniejsza nie do końca jest w moim przekonaniu słuszne. Do powstania nowego życia potrzebna jest zarówno matka, jak i ojciec.
Za moich czasów... paskudnie brzmi to stwierdzenie :) Ale od moich narodzin minęło już pół wieku, więc śmiało mogę go używać. Jacy byli ojcowie, kiedy byłam dzieckiem? Powszechnie obowiązywał stereotyp, że ojciec jest od utrzymania domu, a matka od wychowania i opieki nad dzieckiem. Panowie, którzy z tego stereotypu próbowali się wyłamać, przez społeczeństwo byli nazywani pantoflarzami. Opiekę nad dzieckiem przejmowali w momencie, kiedy potrafiło już chodzić, korzystać z toalety i jeść samodzielnie. Z takim dzieckiem mogli już wybrać się na spacer. Wcześniej, zdecydowanie nie. Nie wiem jak było z więziami. Sama wychowałam się w rodzinie patchworkowej, więc moje relacje z biologicznym ojcem były zaburzone. Do niedawna wydawało mi się, że to mama i jej rodzina ograniczali mi kontakty. Ale po pięćdziesięciu latach, które mam już za sobą zupełnie inaczej na to patrzę. W moim ojcu nie ma ojcowskiego ciepła. Oboje rodzice zakładali po rozwodzie nowe związki. I to całkiem liczne. Mama miała jeszcze dwóch partnerów (małżonków), z każdym po jednym dziecku, ojciec trzy znane mi partnerki (małżonki) i jeszcze piątkę dzieci. Jakie były jego relacje ( w zasadzie nadal są) z pozostałymi dziećmi? Mam wrażenie, że beznadziejne. Krzysiek wyjechał do Anglii i raczej nie utrzymuje kontaktów z ojcem, Grzesia niestety nie ma już wśród żywych, Patrycja i Łukasz nie chcą mieć z ojcem nic do czynienia, a Maciek... Maciek chyba miał to szczęście, że urodził się ostatni. 33 lata po moich urodzinach, kiedy to czasy i pogląd na ojcostwo się zmieniły. Ale też nie przypuszczam, żeby ojciec angażował się w opiekę nad nim w okresie niemowlęctwa. Tak naprawdę, pomimo licznego potomstwa zostaliśmy mu tylko ja i Maciek. Pierwsza i ostatni, o ironio urodzeni dokładnie w tym samym dniu :)
Dlaczego tak? Bo ja nie potrafię nosić w sercu urazy, a Maciek ma podobne w tej sprawie poglądy do moich. Gdyby nie ten ojciec, nie byłoby nas na świecie. A moje życie jest całkiem fajne.
Jeżeli chodzi o wspomnienia z dzieciństwa, dużo miejsca zajmuje w nich mój ojczym. On też nie był ideałem, ale wiele rzeczy mu wybaczyłam, spróbowałam zrozumieć. Te bardzo niemiłe po prostu wyparłam z pamięci, a skupiłam się na dobrych wspomnieniach. Bo to właśnie on zabierał mnie nad wodę, uczył pływać, jeździć na rowerze, prowadzić samochód czy rozpalać ognisko. Był w niektórych dziedzinach życia bardzo wymagający i surowy, ale wpoił mi wiele wartości. Porządek, punktualność, szacunek do czasu zarówno swojego jak i innych. Zachęcał do rozwoju, nauki dla siebie, nie dla ocen czy do walki o swoje racje. To on grał ze mną w domino i kości w zimowe wieczory. I to on jest ojcem mojego brata, tego, na którego tak długo czekałam, bo aż 11 lat. Brata, z którego jestem bardzo dumna.
O ojcu mojej siostry nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Jako partner mojej mamy zupełnie mi nie odpowiadał, ale byłam wtedy już dorosła i nie byłą to moja sprawa. Niemniej jestem mu wdzięczna choćby za to, że za jego przyczyną mam siostrę. Siostrę na tyle ode mnie młodszą, że bardziej traktuję ją jak córkę, a jej dzieci jak własne wnuki.
A popatrzmy na dzisiejszą rzeczywistość. Kiedy obserwuję zaangażowanie w ojcostwo zarówno moich zięciów, jak i młodszych kolegów to serce rośnie. Teraz nie muszą się obawiać, że ktoś ich uzna za pantoflarzy, bo zmieniają dziecku pieluchę bądź idą z nim do lekarza. To partnerstwo i wspólne wykonywanie rodzicielskich obowiązków bardzo mi się podoba.
Bez względu na to jakiego ojca mamy bądź mieliśmy, pamiętajcie, że bez tych facetów nie byłoby nas na świecie. Więc nie noście w sercach urazy, nawet wtedy, kiedy ojcowie nie spełniali naszych oczekiwań. A tym, których już nie ma na tym świecie po prostu zapalcie świeczkę i spędźcie choć chwilkę nad mogiłą. Może przypomną się również miłe, choć nieliczne chwile z waszego dzieciństwa?
Mama i ojczym w dniu ich ślubu. Miałam wtedy 3. lata.