poniedziałek, 25 stycznia 2016

Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że lato 1984 było przełomowym w moim życiu :)
Po zdanym egzaminie mogłam przystąpić do przygotowań związanych z wyjazdem na obóz. Poddąbie... byłam na wielu obozach, w wielu miejscowościach, ale Poddąbie na zawsze pozostanie w moim sercu. Cudowne miejsce, cudowne wspomnienia. 
Moja malutka siostra pozostawała jeszcze w inkubatorze. Nie miałam możliwości, żeby ją zobaczyć. Wówczas oddział położniczy i noworodkowy był zamknięty dla odwiedzających. 
W zasadzie byłam już spakowana. Ale robiłam jeszcze przegląd bagażu, Moje doświadczenia z pierwszego w życiu obozu nauczyły mnie, że bagaż należy sprawdzić :) Właściwie to były ostanie minuty przed wyjściem z domu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Mieszkałam na Konopnickiej, na drugim, najwyższym piętrze. Przed drzwiami stał chłopak z jakimś przewodem w ręce. - Czy mógłbym podłączyć przedłużacz do prądu? Właśnie montuję skrzynkę na listy. Podłączyłam przedłużacz, zarzuciłam plecak na plecy i wyszłam. Na dole pożyczył mi jeszcze szczęśliwej drogi i miłego pobytu na obozie. Kto by pomyślał, że... zostanie w całkiem niedługim czasie moim mężem :)
Przebieg obozu wymaga osobnego wpisu, a ja muszę w tej chwili przygotować się do wyjścia do pracy. Ale oczywiście w niedługim czasie powrócę do wspomnień :) Cierpliwości !!!
Żeńska część drużyny. Poddąbie 1984 :)

poniedziałek, 18 stycznia 2016

I znowu doba mi się kurczy. Przydałoby się parę dodatkowych godzin, żeby spokojnie pozałatwiać wszystkie sprawy. Dziś korzystam z dnia wolnego... i tego, że jeszcze nie chce mi się przystępować do domowych obowiązków. 
Czas wrócić do wspomnień:
Nadszedł czas zakończenia podstawówki. Po odebraniu świadectwa i pożegnaniu starych, szkolnych kątów przystąpiliśmy do przygotowań do egzaminów wstępnych do szkół średnich. Mieliśmy na to około dwóch tygodni. Sama nie miałam zaległości, ale... jak to ze mną bywało i bywa nadal, znalazłam sobie misję. Koleżanka z klasy nie wierzyła w swoje siły i postanowiła iść do zawodówki. Wiola była osobą bardzo nieśmiałą i wycofaną. Ale ja, w głębi serca w nią wierzyłam. I nie dlatego, że byliśmy bliskimi koleżankami. Właściwie Wiola kolegowała się z Agnieszką W. Namówiłam ją do złożenia dokumentów do szkoły średniej. Argument miałam prosty: jeśli ci się nie uda, zawsze zdążysz pójść do zawodówki. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego przystąpiłam do udzielania korepetycji z matematyki. Nie pamiętam, czy powtarzałyśmy również język polski. Pracowałyśmy bardzo intensywnie, chyba nawet codziennie. Aż nadszedł czas egzaminów. Na swój szłam spokojna. Język polski napisałam szybko i obszernie. Na drugi dzień pisaliśmy matematykę. Cały czas trzymałam kciuki za Wiolę. A mój egzamin... w ogóle się nim nie przejęłam. Kiedy zapisano na tablicy zadania, wydały mi się wręcz trywialne. Pamiętam, że na pięć zadań należało zrobić trzy. Na wszelki wypadek zrobiłam wszystkie. Z każdej strony słyszałam prośby o pomoc. Posłałam wiec we wszystkie kierunki rozwiązania, a sama postanowiłam oddać swoją pracę przed czasem. Egzaminował nas nauczyciel, którego uczniowie starszych klas nazywali Sumem. Nie wiem, czy z powodu sumiastych wąsów czy tego, że uczył matematyki. Sum odebrał moją pracę i powiedział: nie rezygnuj, minęło dopiero 15 minut, masz jeszcze dużo czasu. Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi. A kiedy się zorientowałam, powiedziałam grzecznie, że już skończyłam :) Sprawdził zadania na moich oczach i postawił mi ogromną piątkę. Tak, że wynik egzaminu był mi znany. Mogłam spokojnie rozpocząć wakacje. Wiola dostała chyba czwórkę. I to był mój powód do dumy. Zostałam uczennicą Zespołu Szkół Budowlanych, technikum budowlanego o kierunku: dokumentacja budowlana :) Karierę w owej szkole robiłam błyskawiczną... aczkolwiek krótką :) Ale o tym w następnych postach.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nowy Rok, nowe wyzwania ??? Nigdy nie odczuwałam presji przełomu starego i nowego roku. Życie jest kontynuacją, więc nie rozumiem tych nacisków na jakieś plany, postanowienia, zobowiązania. Po co to wszystko? Nie lepiej spokojnie brnąć dalej obraną życiową drogą? Cieszyć się chwilą, każdym drobiazgiem, promieniem słońca, powiewem wiatru, czy pierwszymi płatkami śniegu? Usłyszałam w pewnym porannym programie zdanie wypowiedziane przez młodą kobietę:"Cele, które zdobyłam, wyznaczają nowe cele". Bardzo mi się spodobało i uznałam, że jest to właśnie TO !!! Kierunkowskaz na bieżący rok :) A właściwie na całe życie.
Przeglądałam wczoraj stare zdjęcia. Obrazki, które zarejestrowały w większości radosne chwile. Czego pragnąć więcej? Mam cudowne dzieci, jeszcze cudowniejszą wnuczkę i szansę na kolejną (bądź kolejnego), nie przymieram głodem, nie cierpię na żadną chorobę. Oprócz wirtualnych, mam wielu realnych, dobrych znajomych i grupę sprawdzonych przyjaciół. Mam długoletni, udany związek małżeński, mam psa i kota oraz... zmywarkę! Tak więc... życie jest cudowne. Czerpmy z niego całymi garściami. Tego życzę wszystkim swoim czytelnikom. Tym, którzy znają mnie osobiście i tym wirtualnym, internetowym znajomym !!!